Powroty w nowych aranżacjach

Często utwory muzyczne uzyskują drugie życie, a czasem trzecie i czwarte, gdy po latach – gdy wydawało się, że przeszły już do lamusa –  ktoś je zauważy, podchwyci melodię, bo mu podpasuje, ale utwór unowocześni, przystosuje do rytmów współczesnych mu czasów.

W gospodarce też dość często tak się dzieje i dotyczy nie tylko reaktywowanych produktów, ale też założeń organizacji produkcji, dystrybucji czy sprzedaży. Nigdy nie dotyczy technologii, bo też zawsze idą do przodu, tu nie ma powrotów. Ale często praktyki i idee, które – wydawałoby się przeminęły bezpowrotnie – odżywają i okazują się nadzwyczaj użyteczne, odpowiadające potrzebom dzisiejszych czasów. Obserwujemy dzisiaj wiele wymownych przykładów. Popatrzmy na przykład na personalizację.

Przecież to taka stara idea, żeby przedmioty były wykonywane na indywidualne zamówienie, miały niepowtarzalny charakter, widoczna w nich była ręka człowieka. W ubiegłych wiekach takie przedmioty wytwarzali rzemieślnicy wraz ze swoimi pomocnikami. Osobiście wykonywali rzeczy, każda była inna, bo i życzenia klientów się różniły, i nie sposób powtórzyć dwóch takich samych ręcznych operacji. Ta produkcja była spersonalizowana, choć oczywiście tego zwrotu nie używano, ale też była pracochłonna i czasochłonna, więc droga, więc dla nielicznych.

Potem nastąpił etap produkcji masowej, która dostarczała tanie produkty, w wielkich ilościach, nie mające cech osobistych ich użytkownika. Produkty docierały do klienta poprzez dystrybutora, potem hurtownika, aż wreszcie przez sklep, długi łańcuch pracy i podmiotów. Powstała ogromna wiedza, jak taką produkcję optymalizować, jak planować, jak obsłużyć logistycznie dystrybucję i sprzedaż oraz duża liczba narzędzi, np. systemy informatyczne typu ERP, które dzisiaj ma chyba każda firma od średniej poczynając.

Dzisiaj produkcja masowa ciągle istnieje, ale powróciła chęć indywidualizacji produkcji i ten trend personalizacji jest coraz silniejszy i coraz lepiej zorganizowany i technologicznie oprzyrządowany. Z jednej strony dostawcy włączają klienta do swoich procesów, aby sam dostosował produkt do swoich potrzeb, stał się prosumentem, z drugiej strony, pojawiają się nowi producenci, którzy stosując nowoczesne technologie jak narzędzia CNC (czyli sterowane numerycznie, oczywiście, ale nie tylko to) czy drukarki 3D, mogą wytwarzać pojedyńcze egzemplarze, nie ponosząc przy tym takich wielkich kosztów jak przy ręcznej rzemieślniczej produkcji. Dostarczają je wtedy nie na magazyn, nie do sklepu, lecz bezpośrednio do klienta. To całkowicie zmienia sposób planowania takiej produkcji i łańcuch logistyczny, cała wielkie wiedza z produkcji masowej staje się w większości niepotrzebna, ale potrzebna jest nowa wiedza: o komunikacji z klientem i o narzędziach cyfrowych. Personalizacja jest dzisiaj czymś tak oczywistym jak kilka wieków temu produkcja rzemieślnicza.

Drugi piękny przykład powrotu pewnej formy gospodarczej, która wydawało się, że przeminęła, to małe sklepy, takie „za rogiem” czy określane jako osiedlowe. W pewnym momencie w Polsce, a wcześniej w innych krajach zachodu, rozbudowały się galerie handlowe, czasem w mieście, czasem na przedmieściach, wymiatając ludzi ze małych sklepów, które miały droższy towar, w mniejszym wyborze i nie spełniały funkcji rozrywkowej. Galerie były bardziej opłacalne i dla konsumentów, i dla sprzedawców. Osobne sklepy upadały jeden po drugim, w Polsce wręcz stała się to sprawa polityczna. Wydawało się, że nic tego nie zmieni. A zmieniło! Galerie i sklepy wielkopowierzchniowe na zachodzie, ale i w Polsce już wcale nie tak dobrze prosperują, w  Stanach wręcz upadają. Ich atrakcyjność podgryzły trzy czynniki: lawinowo rosnący ecommerce (zakupy przyjeżdżają do domu), zmiana modelu spędzania wolnego czasu (pętanie się po centrum handlowym już nie jest uważane za wartościowe i atrakcyjne) i przede wszystkim stowarzyszanie się małych sklepów w sieci, co powoduje że sklep znowu jest „za rogiem”, ale jest tani, ponieważ spadły niektóre koszty jego funkcjonowania (wspólne zakupy, finanse, marketing, itd) i jest wygodny, bo dostosowany do lokalnej społeczności. W Polsce małe – sieciowe – sklepy rozkwitają.

Jeszcze inny przykład to majsterkowanie. Ba, majsterkowanie to nazywało się 50 lat temu, dzisiaj nazywa się ruch mejkerski. Idea jest taka sama: osobiste wykonywanie nieskomplikowanych przedmiotów używanych na co dzień. Masowa i tania produkcja spowodowała, że zachwyciliśmy się kupowaniem ciągle nowych rzeczy. Ale okazało się, że posiadanie i używanie nie zaspokaja wszystkich potrzeb związanych z przedmiotami. Okazało się, że to miło coś zrobić własnymi rękami, oczywiście z pomocą narzędzi. Również pojawieniem się stosunkowo tanich narzędzi do pracy we własnym zakresie, do wykonywania stosunkowo skomplikowanych operacji, było impulsem do powrotu do tej aktywności. Wszędzie na świecie, w cywilizacji przemysłowej, również w Polsce jest bardzo mocny powrót do majsterkowania. Wystarczy zajrzeć do polskich antykwariatów: najbardziej poszukiwane i stosunkowo najdroższe są stare poradniki typu „zrób to sam”: od szydełkowania przez przedmioty wyposażenia mieszkań aż po budowę domów z gliny i słomy.

Wygląda na to, że w gospodarce czas nie biegnie liniowo, tylko po spirali: pewne idee i praktyki powracają po latach zapomnienia, choć w nowych okolicznościach społecznych i technologicznych. To jest wyzwanie i dla strategów biznesowych, ale jeszcze bardziej dla systemów edukacyjnych: czego warto się uczyć dogłębnie, a czego jedynie powierzchownie, ponieważ za chwilę stanie się nieaktualne.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *