Pracuję zarówno w środowisku szefów firm i korporacji, a więc ludzi raczej starszych, i wśród ludzi raczej młodszych, np. twórców firm technologicznych, aktywistów społecznych czy różnych specjalistów. Znam koleżanki i kolegów moich dzieci, czasem ich rodziców. Widzę więc jednocześnie i dosyć intensywnie – w akcji – ludzi w różnym wieku i z różnym zasobem wiedzy i doświadczeń. I dostrzegam następujące zjawisko: to do rozumienia czego ludzie starsi (ale zastrzegam – aktywni, decydenci) dochodzą (jeśli w ogóle dochodzą) po wytrwałym i ciężkim wysiłku intelektualnym popartym dobrą wolą i życzliwością, ci młodsi rozumieją już po krótkim tłumaczeniu, łapią w lot,
a często w ogóle mają we krwi i tylko trzeba podać kilka haseł i układają we właściwy wzór. Są to sprawy dotyczące wielu spraw, nie tylko technologii internetowo-telekomunikacyjnych, co wydawałoby się oczywiste, ale też modeli biznesu, komunikacji, zaufania do pracowników i dostawców, relacji klient-dostawca, korzystania z cloudu czy outsourcingu. Oni od dzieciństwa mimochodem nabywają wiedzy i umiejętności, które pozwalają im szybko rozumieć nowe trendy, bo one dla nich nie są takie nowe, nie przewracają im do góry nogami świata. Ludzie dojrzali, którzy urodzili się przed Internetem i telefonem komórkowym oraz przed otwartymi granicami i prawem do posiadania własnego biznesu, wszystkiego, co jest dzisiaj muszą się uczyć i nic z tego nie mają w genach. To nie przychodzi im łatwo. W młodszych pokoleniach ten rozziew się zmniejsza, ale pozostaje i ma znaczenie. Świat zmienia się tak szybko, ucieka do przodu, można powiedzieć, że posiadanie jakiejś wiedzy ot tak z powietrza i po prostu z powodu bycia w świecie jest ogromną przewagą nad tymi, którzy muszą się uczyć i tego i tego jeszcze nowszego.
Zachodzi również zjawisko odwrotne: młodym nie da się wytłumaczyć świata minionego. Ostatnio w Wielkim Formacie Gazety Wyborczej Mariusz Szczygieł ogłosił konkurs na wytłumaczenie młodych co to był PRL. Te próby były naprawdę rozpaczliwe. Kto nie przeżył w zasadzie nie zrozumie nic, poza prostymi hasłami. A nawet jak zrozumie nie będzie czuł tego.
Ale może są uniwersalne rzeczy, których rozumienia nabywa się przed życie, więc im jest ono dłuższe, tym większą szansę człowiek ma, aby o nich dowiedzieć się, przekonać. Pewnie tak, pewnie te wszystkie, które występują w różnych mottach, aforyzmach i złotych myślach. To jest światopogląd. Ale jak oddzielić to z tego światopoglądu, co ukształtowało się w wyniku niewiedzy, a dzisiaj już wiadomo i można światopogląd zmienić?
A zasady biznesowe? Czy są uniwersalne? Raczej nieliczne. Właściwie dzisiaj każdą regułę biznesową można zakwestionować, od ekonomii skali poprzez rentę z kapitału aż po kwestię zaufania do swoich lub nieswoich pracowników.
Wnioski z tego spostrzeżenia wyciągam dwa. Po pierwsze, im ludzie są starsi i im bardziej byli aktywni (więc zebrali wiele wiedzy, doświadczeń, przekonań), tym ważniejsze jest dla nich zapominanie. Powinni uczyć się nie tylko na bieżąco tego, co pojawia się i zmienia, ale też uczyć się zapominania tego, co jest nieaktualne, zbyteczne. Żeby łatwiej im było nabywać to nowe. Oczywiście, nie zapominać tego, co uniwersalne. Zauważmy, że im człowiek starszy, tym większe wysiłek go czeka w tym zakresie.
Po drugie, dla zarządzania staje się kluczowe włączenie ludzi w każdym wieku, a więc i tych dojrzałych, którzy ciągle muszą zapominać i się uczyć, i tych młodszych, którzy mają mniejszy zakres wyuczonego a większy po prostu posiadanego „w genach”. W zarządzaniu firmami uważa się, że trzeba zrozumieć pokolenie Y czy jakoś inaczej nazywane, aby je zmotywować do pracy. Czyli mają więcej i lepiej pracować według zaleceń i pomysłów ich szefów, tych z owego byłego świata, bo zwykle tacy są na wysokich stanowiskach. Ale to za mało, ci szefowie często się mylą, nie czują klimatu, nie czują kształtującego się świata. Oczywiście, firmy, nie upadają z tego powodu, bo mają zasoby na niwelowanie skutków tych błędów, mają też różne sposoby zniewalania klientów. Ale takie działanie w biznesie to marnotrawstwo w biznesie. Trzeba stworzyć taki wzór zarządzania, w którym młodsi – z tą wiedzą naturalnie pozyskaną – będą partnerami tych z doświadczeniem i stanowiskiem. Będą współzarządzać. Starsi okiełzną ryzyka i regulacje, młodsi podyktują produkty i relacje z klientami i innymi partnerami.