Z Michałem Pajdakiem, założycielem i prezesem Appgration rozmawiam o API economy, współpracy i konkurencji dzisiaj.
– Zawsze pracował Pan w firmach, w których obieg informacji był w centrum zagadnień, w centrum trudnych zagadnień dodajmy, ponieważ zawsze był problem z integracją danych pochodzących z różnych dokumentów od różnych podmiotów. Czy te właśnie doświadczenia doprowadziły Pana do wniosku, że dopiero tzw. API economy umożliwi prawdziwy skok w rozwoju gospodarki, w powstaniu nowych modeli biznesu, bo pokona ten problem integracji?
– Moje doświadczenia zawodowe – Comarch, GS1, Itella i naukowy pobyt na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley – mają duże znaczenie, ponieważ dogłębnie poznałem chyba wszystkie problemy związane z integracją danych, wiem jakie to trudne. Ale nie miałoby to większego znaczenia, gdy nie zmiany, które dokonują w gospodarce i społeczeństwie, w sposobach gospodarowania, w obyczajach klientów i czynią to zagadnienie pierwszoplanowych, a w każdym razie jednym z najważniejszych, jeśli chce się iść dalej, rozwijać, zarabiać, itd.
– Zanim zapytam o te zmiany, może jednak warto zdefiniować to pojęcie: API economy. API jest przecież znane od dziesięcioleci jako Application Programming Interface, wykorzystywane do integracji systemów IT i sprzętu. Gdzie to nowość i to jeszcze ekonomiczna?
– Ale dzisiejsze API pozwalają na stworzenie znacznie uproszczonego interfejsu pozwalającego na dostęp do funkcji aplikacji biznesowych i danych w nich zgromadzonych w czasie rzeczywistym. W takim modelu firmy wybierają z zestawu publicznych i prywatnych API usługi, które mogą łatwo zintegrować, i w ten sposób stworzyć nowe usługi dla konsumentów. Takie działanie pozwala na stworzenie dźwigni biznesowej, której działanie jest analogiczne do dźwigni finansowej. Ekonomię API można zdefiniować jako komercyjną wymianę zasobów informacyjnych.
Wtedy gdy udostępniamy kontent jednych serwisów w drugim serwisie albo wtedy gdy logujemy się na jednej platformie poprzez inną platformę, wówczas działamy zgodnie z logiką API economy. Jeśli dzięki udostępnionym przez administrację publiczną danym znajdujemy przez dedykowany serwis optymalna drogę czy działkę, działamy w API economy. Jeśli śledzimy naszą przesyłkę podążającą przez różne kraje, przechodzącą przez ręce różnych dysponentów, to możemy to robić tylko dlatego, że te firmy udostępniły te dane ze swoich systemów naszemu zleceniodawcy, czyli wystawiły swoje API.
– Powróćmy do przemian społecznych i biznesowych, które wykształciły ten rodzaj usług. Które są najważniejsze?
– Jest kilka równoległych procesów. Najważniejsza jest chyba przemiana, jakie ulega współczesny łańcuch dostaw: od zamówienia towaru do płatności i dostawy do klienta. Gwałtowny rozwój handlu elektronicznego spowodował nie tylko niesamowite pomnożenie przesyłek i zmianę ich charakteru, ale też zwielokrotnienie podmiotów biorących udział w realizacji zamówienia na każdym odcinku łańcucha dostaw, już poczynając od sposobu i miejsca złożenia tego zamówienia, oraz interakcji między nimi. Do tego zwielokrotnienia przyczyniła się też pogłębiająca się specjalizacja firm. Ten handel jest oczywiście globalny, znacznie bardziej umiędzynarodowiony niż tradycyjna wymiana handlowa. To powoduje konieczność współpracy wielu różnych systemów informatycznych, w różnych krajach, obsługi dokumentów w różnych formatach, itd. Tradycyjna integracja byłaby za kosztowna, za mało elastyczna i zbyt niebezpieczna. Nie chodzi też o budowanie jakieś kolejnej bazy danych. Wszyscy uczestnicy łańcucha w jakiś inny sposób muszą uwspólnić dane potrzebne do zrealizowania zamówienia, a także to śledzenia tej realizacji przez klienta.
– Kolejna platforma?
– Każda aplikacja biznesowa posiada swój własny sposób udostępniania funkcjonalności i danych. Jeżeli użytkownik chce korzystać z wielu aplikacji, jest zmuszony od opracowania dla każdej aplikacji osobnego sposobu komunikowania się. Problem braku standardów komunikacyjnych pozwala rozwiązać platforma integracyjna. Wielu użytkowników może wykorzystać wbudowane w platformie adaptery komunikacyjne i dzięki temu koszty integracji znacznie są zredukowane. Zróżnicowanie podmiotów łańcucha logistycznego oznacza, że w jego skład wchodzą również małe firmy czy wręcz ludzie prowadzący działalność gospodarczą. Technologie przesyłu danych, np. EDI, które doskonale się sprawdzały w przypadku wielkich podmiotów i dużych transakcji (niewielu jednak w porównaniu z dzisiejszymi liczbami) po wejściu nowych graczy i innego rodzaju transakcji, nie wystarczają, są za drogie, niemożliwe do wdrożenia, itd.
– Ale co ma do tego klient? Integracja między podmiotami to przecież nie jego sprawa.
Właśnie, klient. Być może sama komplikacja łańcucha logistycznego nie byłaby takim wyzwaniem, gdyby nie to, że zmieniły się oczekiwania klienta. Klient chce mieć przesyłkę w ciągu godzin, najwyżej jednego dwóch dni. I chce cały czas móc ją widzieć. Jak zamawia taksówkę widzi na telefonie, jak się do niego zbliża. To samo doświadczenie chce mieć kupując coś innego przez Internet czy gdzie indziej.
Samopoczucie klienta będzie jednym z najważniejszych czynników zmian w zachowaniach firm. Współczesny klient nie chce czekać, nie chce formalności, nie jest wyrozumiały i pokorny, nie lubi zależeć od innych ludzi, np. pracowników firmy, którzy wykonują jakieś czynności i to trwa. Jeśli kupuję na raty, to nie chcę czekać aż pracownik sklepu mnie zweryfikuje, przecież bank albo operator telekomunikacyjny zna moją historię płatności, może mi wystawić opinię, niech ten sklep dogada się z telekomami w sprawie automatycznego sprawdzania klientów. Słowo „automatycznie” jest bardzo ważne. Zawsze przecież ktoś mógł uzyskać jakieś dane od innego podmiotu, jeśli o nie wystąpił lub je kupił, ale teraz chodzi o to, aby działo się to z automatu. To, oczywiście, oznacza także, że z tego przykładowego procesu zakupu na raty eliminowani są niektórzy ludzie. I o to nam często chodzi, bo człowiek może mieć złą wolę, zrobić błąd, nie lubimy też tego rodzaju władzy nad sobą.
Oczekiwania klientów i ekspansja ecommerce chyba najsilnej dyktują rozwój platform integracyjnych API.
– A czy sam fakt, że niektóre firmy gromadziły ogromne zasoby danych, niejako bezwiednie, po prostu prowadząc działalność, nie uruchomił myślenia: czy to zasób, czy on może pracować na nasz zysk?
– Jak najbardziej. Rzeczywiście firmy zaczęły myśleć o swoich danych komercyjnie. Przodują w tym banki i telekomy, zresztą teraz zwykle ze sobą współpracujące, ale nie tylko one. Robią to na kilka sposobów. Niektóre z nich wychodzą z założenia, że i tak muszą te dane utrzymywać – np. z powodów regulacyjnych – więc mogę je, po uzyskaniu zgody właściciela, udostępnić komuś, kto coś swojego do nich doda, i razem zaoferują klientom coś dodatkowego, nawet nie po to, aby zarobić, ale żeby zwiększyć swoją atrakcyjność, zatrzymać klientów. Inne firmy widzą, że spadają im marże na podstawowej działalności, więc dane czynią swoim podstawowym zasobem, który probują ubrać w produkt i sprzedać, zarabiając lepiej niż na tradycyjnych produktach. Jeszcze inne wystawiają swoje API (jakieś swoje dane) za opłatą, traktując to jako komercyjną działalność, choć jedynie uzupełniającą wobec głównej aktywności. Jeszcze inne traktują udostępnianie swoich danych jako sposób na pozyskanie cennych innowacji, a raczej na pozyskanie partnerów, którzy używając tych danych wyprodukują cenne innowacje, które następnie zostaną z zyskiem sprzedane innych podmiotom. Tutaj warto przypomnieć, że we współczesnym świecie najczęstszym i najskuteczniejszym sposobem tworzenia innowacji jest łączenie tego, co już jest, w niepraktykowany wcześniej sposób, np. niepraktykowany bo nie było takiego pomysłu albo nie było możliwości technicznych. Połączenie danych lub funkcjonalności od kilku podmiotów, tych które nie są dla nich kluczowe, które i tak mają, może dać całkiem nowy produkt, pożądany przez klientów, może tych klientów wręcz wykreować. Może tak być w dziedzinie geolokacji, porównywania cen, oceny wiarygodności kontrahentów i tysiącach innych, tylko wyobraźnia jest dzisiaj granicą. Granice firm się rozmywają, zasoby przenikają, na korzyść wychodzi współpraca i otwartość.
– Mówi Pan tak, jakby granic technologii już nie było. A przecież to nie koniec postępu technicznego.
– Oczywiście, dzisiejsza technologia też się zmieni, ale na razie technologia dużo więcej może niż jesteśmy w stanie spożytkować, niż starcza nam pomysłów na nowe usługi, nowe zastosowania, nowe modele firm. Tak naprawdę dopiero wyniesienie myślenia o danych na strategiczny poziom firmy oraz uzupełnienie go o kontekst współpracy – z kim możemy się tymi danymi podzielić, abyśmy wszyscy zyskali – pozwoli na pełne wykorzystanie możliwości API economy. W szpicy konkurencyjności sa podmioty, które to robią, na przykład Amazon czy Alibaba, czy Orange, czy mBank. Oby było ich więcej!
– Będziemy o tym wszystkim mówić na konferencji Business Dialog i Giełdy Papierów Wartościowych 27.11 „„Kapitał, praca, społeczność i inteligentna maszyna, czyli o powstawaniu bogactwa i zysku dzisiaj”, na której Michał Pajdak poprowadzi panel „Otwarty interfejs firmy. Ekonomia API. Nowe podmioty konkurencji – łańcuchy wartości. Jaka współpraca firm – uwspólnianie jakich zasobów i na jakich zasadach – daje wszystkich zaangażowanych podmiotom szansę na największy sukces rynkowy? Czy stare wzory konkurencji odchodzą w przeszłość?”, w którym dyskutować będzie również Sebastian Grabowski z Orange, Grzegorz Klimarczyk z Open Nexus i Alek Wyka z Architecting the Enterprise. Więcej informacji tutaj