Kto uratuje banki skutecznie podgryzane przez firmy fintech?

McKinsey prognozuje, że nawet 60% zysków banków jest zagrożonych przez firmy technologiczne, świadczące usługi bankowe, ale nie będące bankami. Unijna komisarz Neelie Kroes na spotkaniu w Davos powiedziała, że w ciągu kilku lat dotychczasowy bankowy model biznesu zostanie „rozszarpany na kawałki”.  No i pewnie wszyscy pamiętamy wypowiedź Billa Gatesa sprzed niewielu lat o tym, że usługi bankowe z pewnością będą nadal potrzebne, ale banki niekoniecznie. Banków w Polsce też ten trend dotyczy. Banki muszą szukać nowych usług, nowego modelu biznesowego. W Polsce nieoczekiwanie pozyskały potężnego sojusznika.

Ale najpierw: kto i w jakim miejscu podgryza banki?  Spójrzmy na szwedzką Klarnę, amerykański Square czy chińskiego Alibabę, którzy kredytują klientów, płacą za ich zakupy internetowe, udzielają pożyczek. Opierają się tylko na historii płatności i zakupów w Internecie. Biorą na siebie ryzyko i …. wygrywają na tym. Wygląda na to, że wiedza o kliencie jest lepszym zabezpieczeniem niż te stosowane przez banki, a z punktu widzenia klienta jest to ogromne ułatwienie. Im więcej handlu przeniesie się do Internetu, tym więcej firmy technologiczne przejmą usług bankowych, a przenosi się bardzo dynamicznie.

Znakomicie rozwija się  rynek pożyczek społecznościowych (np. Zopa, Lending Club, czy polski Kokos.pl) i finansowania społecznościowego ( np. Kickstarter.com,  czy polskie wspieram.to). To są już miliony klientów i transakcji.

Firmy technologiczne wyręczają banki w usługach brokerskich lokat i funduszy. Aplikacje firm Digit i Acorns na smartphony automatycznie lokują nadwyżki finansowe klientów, wybierając ofertę z sektora finansowego, lub wybierając najwyżej oprocentowane konta oszczędnościowe na rynku.  Inne aplikacje pozwalaja oszczędzać poprzez zaokrąglanie rachunków przy codziennych zakupach i inwestując je w fundusze. Są firmy fintech pomagające zarządzać bieżącymi finansami, domowym budżetem. Są również polskie takie firmy, np. Kontomierz.

Już nie mówię o tak banalnych sprawach jak rozwój kantorów internetowych, które na przykład w Polsce są potężną konkurencją dla banków, właściwie przejęły ten rynek.

Firmom technologicznych obsługującym nasze pieniądze sprzyjają trendy technologiczne oraz demografia (wchodzi w aktywne życie pokolenie wychowane w świecie cyfrowym i bezpieczne w tym świecie). Sprzyja mu rozwój gospodarki współdzielonych zasobów. Sprzyjają mu również niektóre regulacje, jak choćby nowa PSD2, która – w interesie klienta – zmusi banki do wystawiania swojego API, czyli do dzielenia się informacjami o kliencie z podmiotami trzecimi, które oczywiście nie będą na żadnym etapie posiadać pieniędzy klienta, ale one wcale tego nie chcą, bo ich biznes polega na agregowaniu informacji i zarządzaniu nimi, a nie na trzymaniu kasy.

 

W Polsce tak samo, ale i nieoczekiwanie inaczej

 

Trendy są globalne, takie same w USA, we Francji, Kenii czy w Polsce. Ale w Polsce nieoczekiwanie ukształtowała się specyficzna sytuacja, albowiem do gry wszedł rząd. Banki są raczej świadome,  że muszą przemodelować swój biznes, że muszą stworzyć nowe usługi, że muszą wejść w nowe partnerstwa, ale dotąd raczej stawiały na sojusz z telekomami oraz marzyły o inteligentnych startupach, które staną się źródłem innowacji, pozwalających uciec do przodu. A tu nagle pojawił się po wyborach nowy rząd, który najpierw straszył banki nowym podatkiem i pomocą dla frankowiczów, ale realnie stał się dla tego sektora wielkim sojusznikiem, który pomoże wkroczyć mu na nową ścieżkę rozwoju.

A stał się nim dzięki …. programowi 500+, czyli wypłacaniu przez rząd dodatkowych pieniędzy rodzinom posiadającym dzieci. To program obejmujący 2,7 mln rodzin we wszystkich gminach, czyli średnio 1000 rodzin na gminę. Administracja rządowa i samorządowa nie miała aparatu gwarantującego sprawne zrealizowanie tej nowej usługi, więc zaprosiła do współpracy m.in. …. banki. Co za wspaniały prezent!

Wydawałoby się, że to koszt, bo banki musiały rozbudować swoje systemy bankowości elektronicznej do obsługi wniosków programu 500+, ale to jest żaden koszt, biorąc pod uwagę jak te systemy dzisiaj wyglądają, a już zupełnie pomijalny jeśli weźmiemy pod uwagę, jaki otwiera się dla nich rynek: potwierdzania tożsamości obywatela w relacjach z urzędami, generalnie pośrednictwa w usługach publicznych. Teraz tych usług świadczonych elektronicznie jest mało, ale w końcu będzie więcej, aż tyle ile na przykład w Estonii. Ile dodatkowych usług bank będzie mógł z własnej inicjatywy i dla własnej korzyści zaproponować obywatelom-klientom, już teraz przyspawanych do banków! Dla ilu podmiotów stać się niezbędnych partnerem, np. mediów publicznych, placówek medycznych, firm ubezpieczeniowych. Z iloma będzie mógł stworzyć nowe produkty i usługi.

Banki w Polsce zyskały tak potężnego partnera, o którego wcale się nie musiały starać, żeby jeszcze chyba nie zdążyły ochłonąć z wrażenia. Wszak do władzy doszła siła, która deklarowała raczej wrogość do sektora finansowego, a tu taka niespodzianka!  Nie można w propagowaniu nowych usług, zwłaszcza opartych na technologii mieć lepszego sojusznika niż państwo, bowiem państwo zapewnia odpowiednia skalę wdrożenia i stosowania, która gwarantuje sukces.

Przypomnijmy przypadek Estonii i jej projekt Tygrysiego Skoku z 1996, czyli informatyzacji wszystkich szkół i edukacji cyfrowej społeczeństwa. Tam dokonała się cyfrowa rewolucja, elektroniczne dzienniki szkolne, recepty, dokumenty, powszechny dostęp do Internetu. Obywatele otrzymali elektroniczne dowody osobiste, dzięki którym w każdej chwili w każdym miejscu i za pomocą dowolnego urządzenia obywatel może w każdej chwili sprawdzić, jakie informacje państwo zebrało o nim.  Elektroniczny dowód osobisty umożliwia autoryzowanie opłat ubezpieczenia zdrowotnego, odprowadzania składek emerytalnych, opłacania podatków i w razie konieczności zastępuje inne dokumenty, np. zostawione w domu prawo jazdy.

Państwo zapewniło odpowiednią skalę. Dzisiaj w Polsce  program 500+ zapewnia bankom odpowiednią skalę do wypuszczenia nowych usług i rozwinięcia nowego modelu biznesu.

W tym kontekście zyskuje na znaczeniu inna decyzja tego rządu, podobno podjęta w ramach walki z wyłudzeniami VAT, a mianowicie ograniczenie obrotu gotówkowego z 15 000 euro do 15 000 zł. Jest to stary postulat banków, ale dopiero teraz zrealizowany przez ministra Szałamachę. Bo przecież chyba nie chodzi o to, że ten wyłudzany VAT korporacje wywożą w gotówce zagranicę….

Myślę, że ten rząd nie jest świadom, jakie uruchamia procesy. Każdy realizuje jakieś cząstkowe cele, nikt chyba nie rozumie całej gospodarki i globalnych, a więc i obecnych lokalnie trendów technologicznych, społecznych, biznesowych.

Nie uważam, że państwo powinno być sojusznikiem banków w konkurencji z firmami technologicznymi, ponieważ te firmy lepiej realizują interes klienta oraz mają dużo lepszą reputację. Ale stało się! Może chociaż będziemy mieli tyle satysfakcji, że to banki w Polsce staną się liderami tej ważnej zmiany sektora bankowego. Ale czy gdzieś społeczeństwo będą tak naiwne, jak w Polsce i pozwoli na takie wykorzystywanie państwa?

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *