Własność – znowu to musimy przemyśleć

Patrzę na zmiany w gospodarce, obserwuję nowe modele biznesu kształtujące się w świecie i również zaczynające aktywność w Polsce, uczestniczę w niektórych z nich, i coraz bardziej umacniam się w przekonaniu, że ponownie nasz kraj znalazł się w tym punkcie rozwoju, w którym stosunek do własności będzie przesądzał o charakterze i dynamice rozwoju społeczno-gospodarczego. Już to przeżywaliśmy dwa razy po wojnie bardzo mocno: najpierw gdy siłą upaństwowiono własność prywatną i wprowadzono nowe formy gospodarowania prawie bez własności prywatnej, spychając tę na margines i gospodarczy, i społeczny, a potem gdy 25 lat temu wróciliśmy do rynku, dokonaliśmy prywatyzacji i usankcjonowaliśmy wyższość własności prywatnej.

Dlaczego dzisiaj znowu musimy się zastanowić nad tym, czym jest dla nas własność prywatna? Są co najmniej trzy powody.

Po pierwsze, wiele nowych modeli biznesu przewiduje współdzielenie dóbr, a nie ich posiadanie. W Warszawie system wypożyczania rowerów miejskich bije rekordy popularności, a w przyszłym roku podobnie będziemy użytkować samochody. O platformie airbnb, w której ludzie udostępniają podróżnym pokoje, mieszkania lub inne lokum też już pewnie wielu Polaków słyszało, a i korzysta niemała część. Reklamy blablacar, operatora wspólnych podróży samochodem, widoczne są w wielu serwisach internetowych, a dyskusje o systemach taksówkopodobnych typu mytaxi  też wracają uwagę na te nowe formy konsumpcji. Ale…. warto pamiętać nad własnością czego się zastanawiamy: nad własnością samochodu czy roweru, ale nie nad własnością firmy airbnb czy blablacar, bo tutaj własność jest bezdyskusyjna, prywatna. Czyli chodzi o nasze postawy jako konsumentów, chodzi o to czy własność buduje nasze poczucie bezpieczeństwa, czy wysokiego statusu, czy zapewnia komfort. Czy musimy mieć te różne rzeczy czy tylko musimy mieć do nich dostęp? A jeśli wystarcza nam tylko dostęp, to w jaki sposób zaspokoiliśmy te inne potrzeby, które wcześniej zapewniała nam własność, np. potwierdzenie statusu społecznego czy poczucie bezpieczeństwa? No i pytanie fundamentalne: czy jeśli ciągle tylko własność realizuje te wszystkie potrzeby, to jest to bodziec rozwoju społeczno-gospodarczego czy hamulec?

Po drugie, również w relacjach biznesowych poszerza się zakres zasobów, które firmy wspólnie użytkują, zamiast kupować je na własność. Już nie tylko wypożyczamy czy dzierżawimy, ale kupujemy jedynie funkcjonalność czy moc. W informatyce jest to najbardziej widoczne, nie kupujemy serwerów, tylko moc obliczeniową lub pamięć, nie kupujemy licencji oprogramowania, tylko usługę wykonywana przez to oprogramowanie. Ale ten proces idzie dalej i ma coraz nowsze odmiany. Banki nie kupują baz klientów od telekomów, tylko tworzą wspólne z nimi biznesy, wspólne produkty. Producenci silników sprzedają moc silników, a producenci maszyn drukarskich – usługę drukowania. Podobnie jest kupowaniem pracy, w którym to procesie zatrudnianie na etat jest coraz rzadsze. Przesuwa się ta granica zasobów, które firma musi mieć na własność, aby robić swój biznes. Co więcej, im mniej ma tych zasobów, tym jej biznes jest rentowniejszy. Ta sytuacja oznacza zarówno szanse, jak i wielkie zagrożenia, bo przecież ktoś jednak jest i właścicielem tych zasobów, a także ktoś jest właścicielem platformy udostępniania – to drugie nawet ważniejsze. Ale dla naszych rozważań, istotniejsze jest pytanie, czy młode polskie firmy – młode to również te mające dwadzieścia kilka lat – będą umiały wejść w taki model. Czy ich właściciele chętniej będą ograniczać majątek, zdając się na zakup usług czy wręcz przeciwnie – pamiętając błędne pomysły komuny, a może też i napawając się własnością, mającą w Polsce jednak urok nowości – będą trzymać się takich wzorów gospodarowania, w którym i ludzie, i maszyny, i licencje są ich własnością? Jak to odbije się na ich konkurencyjności?Po trzecie wreszcie, wygląda na to, że jednak rozwój firm, które będą chciały być liderami, będzie odbywał się przez inwestowanie w startupy i przez przejmowanie już trochę bardziej okrzepłych biznesów, ale ciągle z wielkim potencjałem rozwojowym. Korporacje wiedzą bowiem, że „nie są stworzone do biegania” – jak mówi prof. Krzysztof Obłój, więc same z trudem stwarzają nowości produktowe czy organizacyjne czy rynkowe. Młode firmy robią to znacznie lepiej. I teraz pojawia się kilka pytań związanych z własnością. Czy jesteśmy społeczeństwem startupów? Czy jest w nas ciągle apetyt na własną firmę? Czy więc będziemy umieli wykorzystać tę strategię wielkich koncernów, aby tworzyć je i …. uwaga! … sprzedawać im je, i tworzyć kolejne, i sprzedawać, i tak dalej? Wydaje mi się, że w naszym kraju – z powodu właśnie tego świeżo odzyskanego prawa do własności – raczej wolimy tworzyć firmy i je mieć, rozwijać pomaluśku, nawet poprzestać na małym, nie wykorzystać wszystkich szans, ale nie dzielić się własnością, no i nie sprzedawać. Chcemy pozostać ze swoją firmą do końca swojej aktywności, nawet jeśli ciągle nie mamy pomysłu, kto będzie sukcesorem. Ale może wyrosło już nowe pokolenie przedsiębiorców, które własność i biznes uważa za swoją drogę życiową, ale nie koniecznie konkretną firmę traktowaną jak swoje dziecko, ale najpierw jedną, potem drugą, i kolejną? Zapewne wiąże się to z tym, jakie potrzeby przedsiębiorców zaspokajają im ich firmy. Czy tylko zysku, zamożności i sensownej aktywności czy może też inne? No i jest też kwestia wartości jakie przypisują działalności gospodarczej.

Minęło 25 lat od odzyskania prawa do posiadania firm. Czy nasze uwarunkowane historycznie emocje i postawy wobec własności pasują do zmian w modelach gospodarowania i konsumpcji, które ma świecie zmieniły się przez ten czas? Będziemy o tym rozmawiać na konferencji „Nasz biznes w cudzych rękach – strategie i praktyki korzystania z nieswoich zasobów” 27.03 na warszawskiej GPW. Więcej informacji tutaj

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *